sobota, 27 lutego 2016

ROZDZIAŁ 37



 WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM!!

~~ Oczami  Louisa ~~

Po tym jak powiedziałem o tym blondynce usiedliśmy na krzesłach aby się uspokoiła przed wejściem do Zoe.  Przytuliłem ją i głaskałem po plecach .A ona patrzyła w ścianę pustym wzrokiem. Myślę, że analizowała moje słowa. W pewnym momencie drzwi do budynku się otworzyły i zobaczyłem jak w naszym kierunku zmierza zatroskany Harry. Włosy miał rozczochrane a w trzęsących się rękach trzymał telefon.
- Cześć . Czy teraz mi powiecie dlaczego Zoe trafiła do szpitala? Czy to coś poważnego? Coś z jej sercem ? Ona żyje prawda? Nic jej nie jest? – te pytania z ust chłopaka padały zanim zdążył do nas podejść.
- No więc..- zacząłem mówić ale Roxi mi przerwała
- Mój były Max podpalił nasz dom myśląc, że to ja jestem w domu ale tak naprawdę była to Zoe… Przepraszam to moja wina. Ja powinnam być na jej miejscu- dziewczyna przerwała ze łzami w oczach. Przytuliłem ją mocniej szepcząc ciche ‘nie prawda’
- Roxi to nie twoja wina. Przecież nie wiedziałaś że on jest taki… w sumie to nie kazałaś być wtedy Zoe w domu. Przecież ten chuj mógł chcieć cię dopaść z pistoletem i zastrzelić więc chyba lepiej że zrobił to… poza tym nikt nie powinien tu leżeć… no może ten koleś… ale na pewno nie żadna z was. Ale teraz oddychaj Roxi i powiedz mi co z nią- loczek kucnął przed płaczącą dziewczyną delikatnie pocierając jej kolana. Przez chwilę czułem się zazdrosny ale przecież nie miałem o co.. Harry kocha Zoe.. prawda? Tak na pewno.
- M..ma poparzoną nogę… zemdlała w domu ale po za tym jest dobrze. Zostawili ją na 2 dni na obserwację, żeby zobaczyć jak sprawuje się serce… no wiesz taka kontrola.
- Najważniejsze że nic wam nie jest- przytulił ją przez chwilę ale zaraz się oderwał- można do niej wejść?
- Tak, ale teraz jest na badaniu, powinna wrócić za jakieś 15 minut- uśmiechnąłem się- idź napij się kawy i uspokój się wyglądasz jak największe nieszczęście świata- uśmiechnąłem się serdecznie a on tylko krótko się zaśmiał i ruszył w kierunku bufetu jednak w pół kroku się zatrzymał
- Nie mam kasy, i tak nic nie kupię
- Czy ja muszę o wszystkim za Ciebie myśleć Styles? – powiedziałem podając mu trochę pieniędzy
- Drobniej się nie dało?
- Ciesz się, że w ogóle coś dostałeś- Harry ponownie się uśmiechnął i ruszył po jedzenie.
- HARRY!- zawołała Roxi zanim zdążył oddalić się. On spojrzał na nią ze zdziwieniem – Cieszę się, że jesteś z Zoe… dzięki Tobie znowu się uśmiecha i jest bezpieczna- lekko się uśmiechnęła a on otworzył szerzej oczy ze zdziwienia
- Nie Roxi… to ja się cieszę, że z nią jestem… to dzięki niej odzyskałem chęć do życia- uśmiechał się do niej i zniknął za rogiem.

~~Oczami Harrego~~

Dzisiaj od samego rana miałem złe przeczucie . Nie mogłem się na niczym skupić . W kuchni o mało co z rąk mi nie wypadł mój ulubiony kubek z świeżo zaparzoną kawą i napisem „ I’M SEXY’. Potem zadzwonił do mnie mulat i poprosił o spotkanie na które jadąc o mało nie miałem wypadku. Gdy wszedłem do jego domu zobaczyłem Malika prawie pijanego a na podłodze walały się 2 butelki po wódce. No pięknie więc znowu pokłócił się z Perrie . Ostatnio nie ma dnia w którym by się nie pokłócili nie wiem co się z nimi dzieje. Starałem się jak mogłem słuchać narzekań przyjaciela które znałem już na pamięć . W końcu nie wytrzymałem
- ZAYN DO CHOLERY CO SIĘ Z WASZYM ZWIĄZKIEM DZIEJE! NIE WIDZISZ ,ŻE CIĄGLE KŁÓCICIE SIĘ O TO ,ŻE NIE MACIE DLA SIEBIE CZASU?!CZASAMI MAM JUŻ DOSYĆ WYSŁUCHIWANIA O TYM JAKIE MACIE PROBLEMY W ZWIĄZKU - wybuchnąłem .
- TAK BO TO WCALE NIE BYŁO TAK ,ŻE TO MY WYSŁUCHYWALIŚMY TWOICH ŻALI PO ŚMIeRCI IZZY ! – odciął się szybko Mulat.
To był cios poniżej pasa
- DOBRZE WIESZ ILE ONA DLA MNIE ZNACZYŁA !
- PERRIE TEŻ JEST MOJĄ NARZECZONĄ I DUŻO DLA MNIE ZNACZY!
-ALE PERRIE NIE UMARŁA A IZZY TAK! TY W KAŻDEJ CHWILI MOŻESZ JĄ ZOBACZYĆ PRZYTULIĆ POSŁUCHAĆ A JA JUŻ NIE ZROBIĘ TEGO NIGDY! NIGDY KURWA ROZUMIESZ?!-  Wykrzyknąłem- Nie myślałem, że posuniesz się aż to tego stopnia aby mi to wypominać Malik. Jakbyś jeszcze nie zauważył to zawsze ja do Ciebie przyjeżdżam gdy się schlejesz… jestem na każde twoje zawołanie jakbyś był pieprzoną księżniczką… ale zdradzę ci sekret, nie jesteś nią.- warknąłem pod koniec
W oczach Malika zobaczyłem zdziwienie . Nigdy wcześniej na niego nie nakrzyczałem ale to nie moja wina ,że postanowił zwierzyć mi się dzisiaj kiedy wszystko mnie denerwuje  nic mi się nie udaje a w dodatku to cholerne uczucie że jeszcze coś się zdarzy.. Po chwili usłyszałem jego cichy szept
- A ja myślałem ,że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi . – wyszlochał wpatrując się we mnie z niedowierzaniem
- Jesteśmy i to się nie zmieni Zayn ale zrozum dzisiaj od rana czuje ,że coś złego się wydarzy i po prostu jestem trochę zdenerwowany. W dodatku… to … wiesz temat Izzy nadal trochę boli. Więc pokłóciliście się o brak czasu?- spytałem a mulat delikatnie przytaknął-Pogadamy o tym jutro z reszta myślę ,że nam wszystkim przyda się chwila wolnego.. może zrobimy sobie krótką przerwę my odpoczniemy ty wyjaśnisz wszystko z Pezz… spędzicie razem czas... Dasz radę stary – uśmiechnąłem się lekko
- Dzięki Styles na ciebie zawsze można liczyć … może nie liczyłem na nawrzeszczenie mi w twarz ale dzięki – uśmiechnął się delikatnie i chciał sięgnąć po kolejny łyk
- E-E-E Tobie już wystarczy- wyrwałem mu butelkę z ręki i wylałem resztę do zlewu
- Ale moja Halinka- parsknąłem śmiechem na to jak nazwał butelkę
- Halinka jest zmęczona i idzie spać. Ty też powinieneś- pomogłem mu się podnieść i zaprowadziłem go do  sypialni. Po położeniu pijanego Malika do łóżka  wyszedłem z jego domu . Zakluczyłem drzwi zapasowym kluczem który kiedyś dostałem w od Zayna właśnie na takie sytuacje . Nagle zaczął dzwonić mój telefon spojrzałem na wyświetlacz dzwoniła Roxi zdziwiłem się ale odebrałem . W tedy dowiedziałem się ,że moja kochana Zoe jest w szpitalu . Od śmierci Izzy nie przepadam za tym miejscem . Mam nadzieję ,że to nic poważnego . Już raz straciłem ważną dla siebie osobę wtedy już mi było ciężko się z tego podnieść . nie chce myśleć ,co się ze mną stanie jeśli Zoe umrze. Nie możesz tak myśleć Styles . Musisz wziąć się w garść i jechać do szpitala tam się dowiesz co tak naprawdę się stało . droga zajęła mi jakieś 20 minut po czym wszedłem do szpitala gdzie zobaczyłem Lou i Roxi . Podszedłem do nich i zalałem pytaniami na temat Zoe. Oni szybko mi o wszystkim opowiedzieli . Widziałem jak Louis patrzy na Roxi która zaczęła się o wszystko obwiniać . Po tej rozmowie chyba zaprzyjaźniłem się z blondynka .Tomlinson  wygonił mnie do bufetu abym coś zjadł. Po kilkunastu minutach wróciłem pod salę chwilę porozmawiałem z Louisem a potem wszedłem do Zoe,

-------------------------------------------

Hej kochani ;/ Jest nam trochę smutno bo pod ostatnim rozdziałem jest tylko jeden komentarz ( za który bardzo dziękujemy<3)
Wiemy że końcówka jest typowo <<<<< ale na prawdę się starałyśmy i długo pisałyśmy ten rozdział ;/

Kochani postanowiłyśmy postawić ultimatum i będziecie mieć w pewnym sensie wpływ na kolejny rozdział.
Co prawda nigdy NIGDY nie chciałyśmy tego robić ale jest nam smutno gdy my się męczymy nad pisaniem rozdziału a zastajemy jeden komentarz gdy pod poprzednim było ich 5 :/ więc kochani:
3 KOMENTARZE=NEXT

Car and Tori

piątek, 12 lutego 2016

ROZDZIAŁ 36





~~ Oczami Maxa~~

W ostatniej chwili udało mi się uciec przed policja . Gdy byłem pewny ,że mnie nie zauważyli zjechałem na pobocze i zadzwoniłem do mojej kuzynki.
- No cześć kuzynie co tam ? – zapytała brunetka
- Mam nadzieję ,że zrobiłaś to o co cię prosiłem – powiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu
- Jasne . Już wszystko jest gotowe – zapewniła mnie dziewczyna
- To spotkajmy się na lotnisku za jakieś 40 minut pasuje ?
W odpowiedzi usłyszałem tylko – Jasne po czym się rozłączyłem i powoli zacząłem ponownie włączać się do ruchu. Gdy zajechałem na lotnisko moja kuzynka już tam na mnie czekała.
- Max naprawdę musisz wyjeżdżać aż do Sydney ? –zapytała ze łzami w oczach.
Spojrzałem na nią i lekko przytaknąłem głową . Nie było mi z tym lekko. Ona przecież miała tylko mnie . Powoli podszedłem do dziewczyny i ją przytuliłem po czym szepnąłem jej na ucho
- Pamiętaj w razie czego zawsze możesz do mnie przylecieć mała. A Louisem się nie przejmuj i tak niedługo będzie twój.

~~Oczami  Louisa~~

Po telefonie do Hazzy zabrałem blondynkę do samochodu i pojechaliśmy za karetką do szpitala. Roxi przez całą podróż była cicha i patrzała się w okno a z jej oczu leciały łzy. Była załamana i na pewno obwiniała siebie. Nie wiem jak mam jej pomóc. Może ona miała rację . Może gdybym nie doniósł na tego gnojka na policję nic takiego nie miało by miejsca. Zoe nie byłaby teraz w szpitalu… Już sam nie wiem czy dobrze zrobiłem. Może lepiej wybyło gdybym się w jej sprawy nie wtrącał . Przecież dla niej jestem tylko przyjacielem… TYLKO… a może aż? W końcu wjechaliśmy na parking szpitalny. Wtedy dopiero się poruszyła . Odpięła szybko pas i wyszła z samochodu  po czym ja uczyniłem to samo. Szybkim tempem weszliśmy na izbę przyjęć i zapytaliśmy gdzie znajduje się Zoe . Pielęgniarka zapytała się nas czy jesteśmy kimś z rodziny a Roxi odparła ,że jest jej siostrą a ja jej przyjacielem . Dziewczyna powiedziała ,że mamy czekać pod sala numer 5 więc podziękowaliśmy i ruszyliśmy w tamtym kierunku. Usiedliśmy na krzesełkach a między nami zapadła cisza… i nie należała ona do tych przyjemnych… ona była taka… krępująca
- Roxi….. Roxi… ja przeprasza... Ok… przepraszam. Nie wiedziałem ,że on się dowie ,że doniosłem na niego na policję . To moja wina tylko tym go jeszcze bardziej zdenerwowałem . Myślałem że tak będzie lepiej bo szybciej się od Ciebie odczepi.. Zrobiłem to tylko dlatego ,że się o ciebie bałem.. bo jesteś moją przyjaciółką i się o Ciebie boję.. Mogłem jednak z tym poczekać …- westchnąłem- Mogłem na spokojnie z Tobą na następny dzień porozmawiać o jego sms do ciebie… Prze..
- Louis …. To już nie ma znaczenia . – przerwała mój monolog blondynka patrząc w moje oczy. -To ja powinnam ciebie przeprosić za mój wybuch dzisiaj . To nie prawda ,że to twoja wina. Ty po prostu się o mnie martwisz... Wiem ,że chciałeś dobrze . Jesteś najlepszym przyjacielem , nie wiem co bym beż ciebie zrobiła . –dziewczyna przerwała wtulając się we mnie . Na ten gest otuliłem ją swoim ramieniem . Szkoda tylko ,że dla niej ja jestem jedynie przyjacielem kiedy ona jest dla mnie kimś o wiele ważniejszym .Jest moim uśmiechem, jest moją radością… moim powietrzem… Z moich myśli wyrwał mnie jej głos
- Poza tym wiedz jedno to wszystko moja wina … Gdybym nie poznała Maxa nic takiego nie miałoby miejsca .. To ja powinnam le… - dziewczyna przestała mówić w pół słowa kiedy usłyszała jak drzwi do Sali się otwierają i wychodzi z nich młody lekarz. Roxi spojrzała na niego zdziwiona .
- Luke ? – wstała z krzesełka
- Roxi? Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam do siostry. A ty co robiłeś w jej Sali? – zapytała
- No tak – zaśmiał się krótko- studiuję medycynę i ostatnio jestem w tym szpitalu na stażu. – posłał jej uśmiech a ja miałem ochotę zedrzeć go z jego twarzy
- Aha … um… wiesz już co dolega mojej siostrze? – zapytała
- Zoe jest twoją siostrą?- zapytał
- Tak – odpowiedziała
Rozmawiali ze sobą a ja czułem się jak piąte koło u wozu . Postanowiłem odchrząknąć dając im d zrozumienia ,że ja tez tu jestem
- Oh wybacz Lou przedstawiam ci Luka brata Ash- blondynka lekko się uśmiechnęła
- Luke to jest Louis mój najlepszy przyjaciel - na te słowa poczułem lekkie ukucie w sercu. No ale.. przecież zawsze lepiej być dla niej przyjacielem niż nikim prawda?
- Miło mi poznać – powiedział blondyn – a ja pomyślałem sobie „a mi nie „
Jednak wiedziałem ,że gdybym tak powiedział Roxi by się to nie spodobało a później miałbym wielki opieprz w domu za to że byłem nie miły i że nie umiem się zachować. Miałem już odpowiedzieć ,że mi też ale wybawił mnie od tego telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem ,że dzwonią z policji więc szepnąłem ciche przepraszam i wyszedłem ze szpitala aby odebrać .

~~ Oczami  Roxi~~

Po tym jak Louis poszedł odebrać telefon porozmawiałem jeszcze trochę z blondynem . Dowiedziałem się od niego ,że Zoe odzyskała przytomność już w karetce i że ma tylko lekko poparzoną prawa nogę . Jednak chce ją zostawić na obserwacji jeszcze 2 dni bo chce sprawdzić czy z sercem jest wszystko ok. Po czym pożegnaliśmy się ponieważ Luke musiał wracać do pracy. Po tym jak blondyn odszedł rozejrzałem się po korytarzu ale Louis jeszcze nie wrócił dlatego zadzwoniłam do An . Dziewczyna odebrała po 3 sygnale
- No cześć co tam u ciebie – usłyszałam jej radosny głos
- Hej An – odparłam smutno .- U mnie nie najlepiej Zoe jest w szpitalu
- Podaj adres zaraz tam będziemy – powiedział przejęta An
Podyktowałam jej adres i się rozłączyłam poprzednio jej dziękując. Gdy odłożyłam telefon zobaczyłam jak do mnie zbliża się Louis był jakiś inny
- Coś się stało – zapytałam chłopak
- Dzwonili do mnie z policji …  - zaczął niepewnie patrząc na moją reakcje . ja tylko przełknęłam ślinę po skinęłam głową aby kontynuował .-Wasz dom na sto procent podpalił Max . Wysłano już pod jego dom radiowóz ale … - tu się zaciął -gdy tam dotarli nie było tam już żądnej jego rzeczy. Policja twierdzi ,że uciekł za granice.

--------------------------------------------

Hej wam ;D przepraszamy za nieobecność ;* mamy nadzieję, że rozdział się podoba xDDD ;*
Car and Tori